„Pod Kopułą „ Stephena Kinga to powieść, którą dostałam kilka lat
wcześniej jednak zaczęłam ja czytać dopiero 9 miesięcy temu. Czemu? Otóż
niespodziewanie okazało się, iż wszystkie książki w mojej bibliotece przeczytałam
a tylko „Pod Kopułą” została nietknięta i
zapomniana niczym 60-cio letnia dziewica.
Latami stroniłam od niej z kilku banalnych
powodów :
1 Ma chyba z 5000 stron i waży
tyle co amerykańskie niemowlę.
2 Przeczytałam wstęp, w którym sam
autor przyznaje, że pisał ją poniekąd „na siłę”.
3 Nie jestem fanką Kinga.
Jeszcze w 2002r. po lekturze „Misery” a następnie „Worka kości”
stawiałam Kinga na równi z Grahamem Mastertonem, jednak z biegiem lat, w moich oczach, powolutku
zsuwał się z piedestału zajebistości ku przeciętności. Jego postaci są zazwyczaj
, albo karykaturalnie dobre, dążące do moralnej perfekcji, albo złe do szpiku
kości. Nie ma niczego pośredniego. Zwykłej szarości, która jest domeną zwykłych
ludzi. Przeciętny człowiek, owszem, ustąpi miejsca staruszce w autobusie,
będzie chronił swoja rodzinę, kliknie na facebooku „lubię to” aby dzieci w
Somalii miały co jeść, ale przeważnie nie jest skłonny do heroicznych czynów
wobec obcych ludzi. Ma pełne nienawiści myśli, plotkuje, podkopuje zaufanie,
zdradza i kłamie z niskich pobudek. Z drugiej strony taki Kowalski czy Smith z
reguły nie wprowadza w czyn swoich zbrodniczych czy nienawistnych myśli, nie
truje żony
i nie zabija rodziców siekierą.
Pominę już te filozoficzne dywagacje, zaczęłam lekturę opasłego
tomiszcza pt. „Pod Kopułą”. Na początku szło opornie i musiałam kilkakrotnie
odpoczywać, ponieważ czytając męczyłam się adekwatnie do męki autora podczas
tworzenia. Jednak po pewnym czasie wciągnęłam się za sprawą coraz większych
podłości dokonywanych na, moralnie nieskazitelnym, głównym bohaterze. Gdy
doszły do tego gwałty, rozboje i manipulacje dotykające statystów powieści
czytałam już z zainteresowaniem, które można przyrównać do ciekawości tłumu
podczas wypadku drogowego
– „O patrz Kaźmirz, toć tam leży noga!”.
Przy czym z prostej ludzkiej głupoty oczekiwałam, aż „tych złych”
dosięgnie kara. No tak… czy zostali ukarani niech pozostanie tajemnicą. Nie po
to przebrnęłam przez te , bez mała, 2 kilogramy cienkich stron, zapisanych
drobnym drukiem, aby zdradzać najważniejsze wątki. Powiem tylko, że zakończenie
jest tak zaskakująco wydumane, groteskowe i „na siłę”, iż musiałam w ramach
rekompensaty kupić sobie nowe buty.
Na tym się nie kończy moja przygoda z tym dziełem mistrza horroru,
ponieważ na początku marca szukałam sobie jakiegoś nowego serialu i przeczesując
zdradliwe zasoby Internetu natrafiłam na
ekranizację „Pod Kopułą” http://www.filmweb.pl/serial/Pod+kopu%C5%82%C4%85-2013-555086.
Naładowana niezdrową ciekawością (tą
, która prowadzi do piekła) ściągnęłam cały pierwszy sezon.
Serial z powieścią ma wspólny tylko tytuł i nazwiska głównych bohaterów.
Brakuje w nim gwałtów, ucisków, narkomanii i dusznej atmosfery „spod klosza”,
za to znajdziemy tam hollywoodzka papkę dla gospodyń domowych. Proste,
momentami wręcz, od pługa oderwane społeczeństwo i grupkę lokalnych bohaterów skłonnych
oddać nerkę za dobro miasta. Wątki gejowskie wyrwane z kontekstu, zupełnie nie
pasujące i nie wnoszące nic do fabuły. Słabą grę aktorską głównego bohatera (http://www.filmweb.pl/person/Mike+Vogel-96210
) podlewaną elementami tak tragikomicznymi jak podziemne, nielegalne walki, w
których literalnie wygraną jest np. paczka soli czy fasola w puszce (należy zaznaczyć
,iż społeczeństwu wcale głód nie doskwiera). Jakby tego było mało, osobami wybranymi
do ratowania miasteczka okazuje się grupka nastolatków. Nie ma nic lepszego niż
dzieci ratujące świat! Emocjonalne rozkminy skretyniałych postaci i poziom
absurdu był dla mnie nie do zniesienia. Ponadto przez wszystkie 13 odcinków nie
uświadczycie żadnej „gołej sceny”, mimo wątków erotycznych. Horror bez cycków? Serio?
W końcowym rozrachunku gorąco nie polecam oglądania serialu i nie odradzam
przeczytania książki. Trzeba brać pod uwagę, iż jest to moja subiektywna opinia,
naznaczona prostackim gustem i nie poparta przez, żadnego szanowanego, krytyka
filmowego.
Ja skończyłam niedawno A Dark Half i tak się zdenerwowałam, że aż napisałam recenzję ODRĘCZNIE. I nikomu nie dałam jej do przeczytania. Niech szczeźnie King!
OdpowiedzUsuńBle.
Cholera... skoro nie dałaś nikomu przeczytać to musiało być naprawdę źle. Łączę się w bólu i puszczam hollywoodzką łzę.
Usuń